już przecież, zmęczony pewnie jesteś.<br> - Nie - pocieszałem go - wolny jestem. Nie mogłem się nawet doczekać,<br>kiedy wreszcie z pola przyjdziesz.<br> Z czasem przyzwyczaiłem się do tego czytania, nawet wdzięczny ojcu<br>byłem, że mnie do niego skłonił. To czytanie stało się jakimś rodzajem<br>naszej codziennej z sobą rozmowy, bo poza tym nigdy czasu nie było,<br>żeby się sobą podzielić. On miał swoją ziemię, ja swoją szkołę, i jedno<br>tylko to czytanie mieliśmy wspólne, dzięki któremu wracaliśmy wieczorem<br>do siebie, odnajdywaliśmy się na powrót jakby w jednej naszej osobie, w<br>dawnej naszej osobie, jakbym swój głos zawdzięczał jedynie jego<br>słuchaniu, a on to