układ z Zośką, "tyle że ja byłem w nim niewzruszony tylko dzięki heroinie". Im bardziej Prija rozrabiała na statku, tym bardziej Samin starał się być<orig> shanti</>. Opiekował się nią, nie obrażał, kiedy krzyczała na niego. Rozpieszczał ją i doprowadzał chyba do pasji swoją natrętną miłością.<br>Na Smith jest już między nimi spokojniej, choć wciąż się zdarza, że Prija przybiega z płaczem, żeby poskarżyć się Ruth. Odprawiają wtedy sabat czarownic, seanse psychoterapeutyczne. Max wycofywał się na plażę, medytował, a one godzinami gadały i kłóciły się. W końcu w ostatnich promieniach zachodzącego słońca na planszy zjawiał się indyjski święty mąż Samin, żeby wyrwać