znałem! Miał w pysku - woń mlecznej<br> ciepłoty,<br>W której tchu źródłowieją ziół słodkie wypoty.<br>Lubił słuchać, jak woda, wargą ssana czujnie,<br>Na dno brzucha mu spada - dźwięcznie i niechlujnie...<br>Lubił wgniatać kurzliwie w piach, lśnistszy od złota,<br>Dreptające kopyta z przytwierdkami błota.<br>Nie wiem, jak to się działo - ale już o świcie<br>Wchodził z widnokręgami w obłędne współżycie...<br>Gdzie się zjawił - tam zawsze tkwił w snów bezokolu,<br>I bezdomiał w oborze - i daleczał w polu...<br><br>Oczami, co się martwią, choć światu nie przeczą,<br>Patrzył we mnie, jak w oddal - w mgłę ledwo człowieczą...<br>Wierzył w Boga, nie wiedząc, że to - Bóg... Na