jakiś mężczyzna. Kiedy zapytał, czy może się przysiąść, odmówiłyśmy, gdyż nie mamy zwyczaju spędzać wieczorów w towarzystwie brudnych, pijanych mężczyzn. Nasza odmowa go jednak nie zniechęciła. Dopił wódkę, postawił pustą szklankę na naszym stole i usiadł na jednym z wolnych krzeseł. Powiedział, że jest właścicielem tego lokalu i g... go obchodzi, co mamy do powiedzenia, bo wszystko mu tutaj wolno. Kiedy zapytałyśmy, o co mu właściwie chodzi i czego od nas chce, powiedział, że jesteśmy głupie i mamy się stąd wynosić. Potem stwierdził, że nie potrzebuje naszych pieniędzy, że bez nich "interes mu się nie zawali". Kiedy próbowałyśmy coś powiedzieć, krzyczał