to poleciałam w tak dalekie strony,<br>by zdobyć jeszcze trochę żalu,<br>tej esencji,<br>tego gorzkiego miodu,<br>którym przepełniony<br>będzie wkrótce ul złoty<br>mojej egzystencji?</><br><br><tit1>PARYŻ (1929)</><br><br><div1><tit1>NOC</><br><br>Zza czarnego żagla firanki świecą uporczywe latarnie...<br>Samotność moja nie może być większa.<br>Nie może być wspanialej i straszniej, i marniej,<br>i bardziej obco,<br>nawet tam, gdzie nas ręce wieczności<br>w nieskończone blade pasma potną,<br>nawet tam, gdzie komety tęskniące jak lecące srebrne lampy kopcą,<br>gdzie każdy idzie drogą samotną,<br>gdzie zapach mchów zroszonych i fiołków<br>słodkim tchnieniem nocy nie upiększa,<br>gdzie nie ma śmiechu, pocałunku, róży - - -<br>gdzie nikt nikogo do serca nie przygarnia