Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
przychylni, a nie swoje widzenie sprawy lansować. Rozumiesz?
- Nie bardzo. Ale oczywiście się podporządkowuję. Spojrzał na zegarek. - Popatrz. Dochodzi pierwsza. Aleśmy się zagadali! Wstałem, żeby się pożegnać. Zatrzymał mnie. Wyjaśnił, że jada na mieście, ponieważ żona zabrała gosposię do Ostii. Przypomniał mi, bym zadzwonił do pensjonatu, że nie wrócę na obiad. Po czym spytał, gdzie bym chciał pójść. Roześmiałem się, że przecież nie znam restauracji rzymskich. Na to odrzekł, że mój ojciec znał je wszystkie, te najlepsze, i na pewno mi o nich opowiadał. Przypomniałem sobie parę nazw, które ojciec najczęściej wspominał. Pan Campilli przytakiwał tym nazwom: "Doskonała! - mówił - doskonała!" Uspokoił
przychylni, a nie swoje widzenie sprawy lansować. Rozumiesz?<br>- Nie bardzo. Ale oczywiście się podporządkowuję. Spojrzał na zegarek. &lt;page nr=25&gt; - Popatrz. Dochodzi pierwsza. Aleśmy się zagadali! Wstałem, żeby się pożegnać. Zatrzymał mnie. Wyjaśnił, że jada na mieście, ponieważ żona zabrała gosposię do Ostii. Przypomniał mi, bym zadzwonił do pensjonatu, że nie wrócę na obiad. Po czym spytał, gdzie bym chciał pójść. Roześmiałem się, że przecież nie znam restauracji rzymskich. Na to odrzekł, że mój ojciec znał je wszystkie, te najlepsze, i na pewno mi o nich opowiadał. Przypomniałem sobie parę nazw, które ojciec najczęściej wspominał. Pan Campilli przytakiwał tym nazwom: "Doskonała! - mówił - doskonała!" Uspokoił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego