przychylni, a nie swoje widzenie sprawy lansować. Rozumiesz?<br>- Nie bardzo. Ale oczywiście się podporządkowuję. Spojrzał na zegarek. <page nr=25> - Popatrz. Dochodzi pierwsza. Aleśmy się zagadali! Wstałem, żeby się pożegnać. Zatrzymał mnie. Wyjaśnił, że jada na mieście, ponieważ żona zabrała gosposię do Ostii. Przypomniał mi, bym zadzwonił do pensjonatu, że nie wrócę na obiad. Po czym spytał, gdzie bym chciał pójść. Roześmiałem się, że przecież nie znam restauracji rzymskich. Na to odrzekł, że mój ojciec znał je wszystkie, te najlepsze, i na pewno mi o nich opowiadał. Przypomniałem sobie parę nazw, które ojciec najczęściej wspominał. Pan Campilli przytakiwał tym nazwom: "Doskonała! - mówił - doskonała!" Uspokoił