O ZAGŁADZIE</><br><br>Jak lekko, żwawo skacze rtęć<br>I rośnie słupek w termometrze -<br>Trzydzieści siedem, kresek pięć!<br>Ach, tak niewinnie się zaczyna!<br>Tylko oddechy coraz prędsze,<br>I pod oczami sine piętna...<br>Jak po drabinie rtęć się wspina,<br>Po kreskach - srebrna, obojętna...<br><br>Tylko się oczy stają większe,<br>Tylko oddechy coraz prędsze,<br>Język oblepia gęsta ślina<br>I nagle zjawia się plwocina.<br>Słodkawo-kwaśna, zielonkawa,<br>Jak lekko, dobrze się odpluwa,<br>A słupek rośnie w termometrze,<br>Skacze, a potem się posuwa<br>Kreska po kresce, w górę wspina<br>W rureczce szklanej srebrna lawa...<br>Wiemy, nadchodzi Jej godzina!<br><br>Krwią się zabarwia zwiędła cera,<br>W zamglonym oku światło drga