przecież ze stajni hrabiowskiej. Tak paskudnie wypadło - bez pożegnania, bez podzięki.<br>Nim chleby poprzenoszono pod barykadę, nim magazyn przyjął, zrobiło się szaro. Szczęsny uporawszy się z tą robotą zabierał się do komitetu, ale Weronka go zawołała.<br>W szopie było ciemno, tak że w pierwszej chwili nie od razu rozpoznał Kachnę obok Weronki.<br>- Jak mnie odnalazłaś?<br>- Przyszłam z Gawlikowskim. Gawlikowski zaprowadził. Nie rozumiał, co ją tu przywiodło, przecież nie sentyment rodzinny.<br>- Szczęsny - powiedziała głosem ściszonym - przyszłam po was...<br>- Niby po kogo?<br>- Po ciebie, po Weronkę. Uciekajcie, bo jesteście zgubieni. - Naprawdę? A myśmy się tak cieszyli, że będziemy jedli chlebek wiejski, z Rzekucia