uciekać, biegnąc przez tę zapadającą się pode mną białą pościel, zapadając się w niej i nie mogąc wyciągnąć moich grzęznących nóg. Czułem ogromny ból w kolanach i w rękach, które przed siebie wyciągałem, i ogromny, bezskuteczny wysiłek, jaki się czuje we śnie.<br>Obudziło mnie szczekanie oraz dobrze mi znany zapach obory i stajni. Siedziałem z mamą pod bezlistnym, zimowym krzakiem oparty o jej kolana. Ojciec, jak zawsze w takich razach, skradał się w kierunku zabudowań, a my czekaliśmy, aż ustanie szczekanie psa, i dopiero wtedy ruszyliśmy w ślad za nimi. Drzwi obory lekko skrzypnęły, ojciec pokazał mamie drabinę. Mama wchodziła pierwsza