Natychmiast przyszedł mi do głowy zbawczy pomysł.<br>- Pokażcie młodym, jak się tańczy walca, towarzyszu Mioduszewski! - wrzasnąłem strażnikowi w ucho. Ten dosłyszał, pokiwał głową na znak zgody, wstał sztywno i skłonił się Wychównie. Ona rzuciła na mnie znaczące, pełne bólu spojrzenie. Młodzież zaraz zrobiła wokół nich wianek i zaczęła klaskać. Mioduszewski obracał powoli Wychównę zupełnie nie do rytmu. Wszyscy przypatrywali się temu z dobrotliwym uśmiechem i byli zadowoleni, że nie muszą rozmawiać. Ja postanowiłem skorzystać z okazji i zaczepić Kacperskiego. Niby pracowaliśmy tyle czasu razem, robiłem gazetkę, dyplomy i hasła, ale ciągle, nawet i po tej dekoracji, wyczuwałem w nim jakąś sztywność