Ambrożego. Na pewno nie Żegota, nie Władek, nie dyrektor Antoni.<br>Plącze się tu jakiś dwudziestolatek z ogoloną głową.<br>Co chwila przyklęka i całuje kogoś w rękę.<br>Jedni śmieją się, inni odpychają go od siebie.<br>Nazywają go: Sasio.<br>- A wie pan, kto to Jest Sasio? Pytanie zadaje mężczyzna koło trzydziestki, o obrzękłej twarzy. Niemiły szczerbaty uśmiech. Worki pod oczami.<br>Sądząc po głosie ten sam, co uraził Pirsa.<br>- Nie wiesz pan, kto to jest Sasio? Powiem panu: obcy, przybłęda, znaczy symulant.<br>W ciągu jednego miesiąca wykończył troje biednych ludzi. Bez litości, bez miłosierdzia.<br>A teraz plącze się między prawdziwymi wariatami, klęka i całuje