na krzyż, na jej pomalowane na<br>czerwono paznokcie. I wyobraziłem sobie, że to korale, po pięć u każdej<br>stopy, od największego do maciupeńkiego. I coś mnie kusiło, żeby<br>powiedzieć, o, korale. Zbiorę je pani. I podać jej takie jeszcze<br>ciepłe, rozkwitłe, jakby nabrzmiałe krwią. Proszę. I usłyszeć z jej<br>ust, och, jaki ty grzeczny jesteś, Piotrusu. Dziękuję ci. No, co,<br>przyjdziesz?<br> A w niedługi czas przyśniła mi się. Choć nie byłem całkiem pewny, czy<br>to ona. Niby ona, lecz włosy miała aż do ziemi i tymi włosami zakrywała<br>się szczelnie, że gdzieniegdzie tylko kawałek jej ciała przez te włosy<br>prześwitywał, szyja