próby, co zdarzało się nierzadko. Od dawna moją "inność" uznawał, "osobowość" - szanował. Po latach walki, żebym była jak inne córki, skromna i normalna, skapitulował. Pogodził się z tym, że zwracam na siebie uwagę. Był ze mnie dumny. Nigdy nie widział mnie na scenie. Nie wiem, dlaczego? Jakoś tak się stało, od dawna był chory. Myślę, że nie wiedział, o co tak naprawdę w moim życiu chodzi...<br>Okazuje się, że bardzo Go kochałam. Nikt i nigdy tak gwałtownie nie protestował przeciwko temu, jaka jestem. Nigdy z nikim tak nie walczyłam, jak z Nim i myślę, że nikt nigdy mnie tak nie potrzebował, jak On