Jest solidny, choć może tego po nim nie widać, i, co najważniejsze, nie mamy wyboru.<br>Miałam niejasne wrażenie, że Smocurek jest czymś podenerwowany. Kilkakrotnie oglądał się za siebie. Przymknęłam oczy, starając się skupić. Nie wyczuwałam w sobie żadnego niepokoju, a wętowska bransoletka wyglądała normalnie. Przypominała kamienną, lśniącą obręcz, w której odbijają się promienie słoneczne.<br>- Smocurku - odezwałam się cicho. - Czy coś się dzieje?<br>- Niby co? - Tak prychnął, że z paszczy buchnął mu ogień. - Przepraszam. Teraz słuchaj, w żadnym wypadku nie wolno ci patrzeć w dół - powiedział rozkazująco, zanim postawiłam nogę na tym niby-moście. - Najlepiej będzie, gdy utkwisz spojrzenie w tamtym purpurowym krzewie