z jednej, z drugiej<br>strony kajaka, a raz odwróciwszy na krótko głowę, uśmiechnęła się tymi<br>wielkimi oczyma do mnie, nie rzuciwszy choćby przelotnym spojrzeniem w<br>dal, czy gdzieś tam jeszcze płyną za nami te skamlące kajaki. Gdyby nie<br>miasto, które szło razem ze wzgórzem wzdłuż brzegu, rozświetlając rzekę<br>jaskrawymi promieniami, odbijającymi się od jego murów, dachów,<br>iglastych wież kościołów, znaleźlibyśmy się w zupełnej pustce, bo i za<br>nami, i przed nami tylko rzeka pluszczyła, a z boków wymierzały nam tę<br>pustkę jej gęste, zielone brzegi.<br> Wiosło jakby samo, z własnej woli, zelżało mi w rękach i ledwo<br>muskało po powierzchni wody, co