Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
silnik, mógłbym w południe wchodzić do zatoki. Denerwuję się. Niespodziewanie przychodzi uspokojenie. Gdybyś miał silnik, znajdowałbyś się jeszcze setki mil od lądu. Głębiej zanurzony płynąłbyś wolniej, tracąc po kilkanaście mil na każdą dobę. Do diabła z silnikiem.
Usypiam uspokojony. Nie znając zmęczenia Prąd Kalifornijski znosi "Nord" bezustannie na południe. Zaczynamy oddalać się od mety. Nie przejmuję się tym jednak, wiem, że gdy wstanę, mocne podmuchy zachodniego wiatru pozwolą w godzinę wyrównać psoty prądu.
Budzi mnie słońce wpadające do kajuty. Cóż za radość widzieć jego wesołe błyski na mahoniu ścian, na niklu okuć, na każdym najdrobniejszym sprzęcie. Wybiegam na pokład, wiatru ani
silnik, mógłbym w południe wchodzić do zatoki. Denerwuję się. Niespodziewanie przychodzi uspokojenie. Gdybyś miał silnik, znajdowałbyś się jeszcze setki mil od lądu. Głębiej zanurzony płynąłbyś wolniej, tracąc po kilkanaście mil na każdą dobę. Do diabła z silnikiem.<br> Usypiam uspokojony. Nie znając zmęczenia Prąd Kalifornijski znosi "Nord" bezustannie na południe. Zaczynamy oddalać się od mety. Nie przejmuję się tym jednak, wiem, że gdy wstanę, mocne podmuchy zachodniego wiatru pozwolą w godzinę wyrównać psoty prądu.<br> Budzi mnie słońce wpadające do kajuty. Cóż za radość widzieć jego wesołe błyski na mahoniu ścian, na niklu okuć, na każdym najdrobniejszym sprzęcie. Wybiegam na pokład, wiatru ani
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego