Typ tekstu: Książka
Autor: Parandowski Jan
Tytuł: Niebo w płomieniach
Rok wydania: 1988
Rok powstania: 1947
sobą, ale najchętniej
by o niej nie myślał. Kiedy wejdzie portier, zapowiadający godziny pociągów...
Na jezdni zostały już tylko luźne gromadki maruderów; woźnica cmoknął na konie
i ruszył. Ponad turkotem kół podniósł się głos Teofila:
- Ojcze, jeśli będziesz mówił dalej, nie zapomnij, że jest tam i nasza godzina.
Hofrat nie odezwał się więcej, Pani Zofii na widok ulic napełnionych zwyczajnym
gwarem wrócił spokój. Odchyliwszy w tył głowę, przymknęła oczy i zasłuchana
w swe wnętrze czatowała na znak tego nowego życia, które w sobie nosiła.
Późnym wieczorem Grodziccy ruszyli dalej. Przedziały były prawie puste, co
zaniepokoiło hofrata. Konduktor jednak objaśnił, że podróżni
sobą, ale najchętniej <br>by o niej nie myślał. Kiedy wejdzie portier, zapowiadający godziny pociągów...<br> Na jezdni zostały już tylko luźne gromadki maruderów; woźnica cmoknął na konie <br>i ruszył. Ponad turkotem kół podniósł się głos Teofila:<br> - Ojcze, jeśli będziesz mówił dalej, nie zapomnij, że jest tam i nasza godzina.<br> &lt;orig&gt;Hofrat&lt;/&gt; nie odezwał się więcej, Pani Zofii na widok ulic napełnionych zwyczajnym <br>gwarem wrócił spokój. Odchyliwszy w tył głowę, przymknęła oczy i zasłuchana <br>w swe wnętrze czatowała na znak tego nowego życia, które w sobie nosiła.<br> Późnym wieczorem Grodziccy ruszyli dalej. Przedziały były prawie puste, co <br>zaniepokoiło &lt;orig&gt;hofrata&lt;/&gt;. Konduktor jednak objaśnił, że podróżni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego