Nurse, grubas, przechodzień zastygli w osłupieniu, a Róża już sunęła majestatycznie aleją. Władyś porwał się w tropy ze swego krzesełka, słyszał, że Niemcy pytają jeden drugiego: <br>- <gap> ? <br>Przechodzień objaśnił: <br>- <gap> .<br>Kiedy zbliżali się do bramy ogrodu, Róża przystanęła. Podniosła głowę i patrzyła na niebo. Kilka co wcześniejszych gwiazd drżało tam jak w odlocie, niski księżyc prześwitywał zza liści. Obróciła się do syna, zagadała jak gdyby nigdy nic. <br>- Ty, Władyś, nie boisz się tego tam wszystkiego? tej błyszczącej nocy? <br>Zaskoczony, nie wiedział, co rzec, ona zaś indagowała dalej: <br>- Co te Szwaby szwargotały o mnie, kiedy odeszłam? <br>Głosem schrypniętym z długiego milczenia odpowiedział: <br>- Mówili, że