drapieżcy. I zawsze ilekroć chybi cios jastrzębia, radośnie trzepoce lecący za nim kruk. <br>Gdańscy murarze, którzy wspinając się na wysokie rusztowania zamurowywali ciemne rany zadane Mariackiej wieży przez ostatnią wojnę i kładli na kamiennym zrębie żółte krokwie nowego dachu, dobrze znają te ptaki. Kiedy podejdziecie do nich w południe, gdy odpoczywają w cieniu odwiecznych murów, jedzą chleb, i zapytacie, co oznacza ten wieczny pościg skrzydlatego rozbójnika za małym ptaszkiem i radość czarnego kruka, taką możecie od nich usłyszeć legendę. <br><br>*<br><br>Było to w czasach, kiedy na zgliszczach Sobiesławowej osady, spalonej ciemną listopadową nocą przez krzyżackich zbójów, zaczęto wznosić nowe, murowane miasto. Wyrastały