obrazem, patrzył wskroś ciężkiego powietrza i palił. Za oknem kałuże błota nieustannie występowały z brzegów.<br>- Przyszedłem ci powiedzieć, że moja baba nie potrzebuje pomocy.<br>- Długo cię nie było. Mówiła, że potrzebuje.<br>- Nie. Ty się Semen ożeń. Nie będziesz musiał po wsi z pomocą chodzić.<br>- Przyszedłeś w swaty?<br>Lecz Kościejny nie odpowiedział już nic. Drzwi zostały otwarte, przeszedł przez topiel podwórza i zniknął za burą zasłoną deszczu, tam gdzie ziemia, góry, niebo, zwierzęta i ludzie mieszali się ze sobą rozpuszczone w bezmiarze wód, w krainie mroku, chaosu i niewinności. Tego samego dnia odjechał do baraku na pustkowiu, w którym mężczyźni kończyli przepijanie