widoczną wizytę szczęśliwszego poprzednika.<br>Mimo to Pierre, niezrażony, rzucił się na nie chciwie, rozgrzebując je raz jeszcze doszczętnie.<br>Jako trofea długich poszukiwań wyciągnął nie dojedzone pudełko konserw i nie dogryzione żeberko cielęce. Rozłożywszy to ubogie gospodarstwo na murku, wylizał je łapczywie, nie zaspokajając tym bynajmniej głodu, raczej roztarmosiwszy go z odrętwiałego snu.<br>Wyczerpany, rezygnując z dalszych poszukiwań, powlókł się na bulwar i przycupnął na pierwszej napotkanej ławce. Postrzępioną, dziurawą płachtą otulił go sen.<br>Przez dziury w płachcie widział nad sobą gwiazdy mrugające w górze, zapalające się i gasnące na przemian za pociśnięciem niewidzialnego kontaktu, jak reklamy odległych niebiańskich hotelików przywołujących w