mi na kolanach, obejmując mnie mocno. Potem odsunęła się, trzymając moją twarz w dłoniach. Oparła się o kierownicę, no i oczywiście uruchomiła klakson. Oboje podskoczyliśmy przestraszeni. Weronika przytuliła się znowu i znów czułem, jak szybko bije jej serce. Potem byliśmy coraz bliżej i bliżej, ale też coraz dalej i dalej odsuwała się od nas świadomość, że jesteśmy w samochodzie, na pustym co prawda parkingu, ale dwa kroki od ruchliwej szosy, z której w każdym momencie może ktoś nadjechać, że mamy przed sobą co najwyżej godzinę wspólnej jazdy, że tyle nas dzieli i być może jeszcze więcej łączy... Byliśmy coraz bardziej i