więc alarm na caluśkiego. Nawet kot, którego mi zaczyna być szczerze żal, znajduje się w pogotowiu bojowym: smycz odczepiona, by w każdym momencie można było go wyokrętować, na końcu linki kamizelka ratunkowa. Na pewno będzie miał dosyć rozwagi, by się jej trzymać. Ja zaś zrobię, co będę mógł, by go odszukać i wciągnąć na dinghy. Jeśli ją odnajdę, jeśli będę istniał.<br> Marznę i słucham. Słucham i kostnieję. Czasami wydaje mi się, że z wnętrza jachtu, przy otwartym luku, słychać lepiej. Że kajuta działa jak pudło rezonansowe. Tak rozumuję, gdy robi mi się wyjątkowo chłodno. Gdy mimo pastylek sen zaczyna chwytać za