tłum przetoczyło się jękliwie: - Kainowe plemię! - Ktoś usiadł na ziemi, tępo patrzył wokół i powtarzał: - Ludzie, ludzie, podnieśta mnie. - Jakaś kobieta osunęła się po płocie, leżała z szeroko rozrzuconymi nogami, nikogo nie obchodziła. Zapanowała powszechna trwoga. Stało się, Dusie odemknęli spusty Apokalipsy, zło ponad miarę dotknęło wszystkich. Druga fala wiatru odurzyła. Wynoszono kolejne ciała. Jassmont, popchnięty, znalazł się bliżej. Prześcieradło się zsunęło, nieomal spadło. Któryś z gapiów szybko je poprawił, lecz te sekundy wystarczyły. Ujrzeli. Kadłub bez głowy, obryzgany krwią, już w postaci czarnoczerwonej skorupy. Sine nitki, jak z urządzenia elektrycznego, tak wyglądają błyskawice uchwycone na fotograficznej kliszy - zwisały kępkami. Same