albo wieżowy zegar na łańcuszku w kieszonce od kamizelki. Na Boga, maszynista musiał się pomylić, kierownik ruchu na którejś stacji nie dopatrzył należycie kierunku i wysłał pociąg w okolice odmienne od ostatecznego celu podróży. Tutaj nie ma żadnych możliwości na jezioro ani nic podobnie gładkiego i rozległego. Ach, senność, senność <page nr=45> ogarnia. Może dlatego droga tutaj jest tak długa, wiedzie przez dwie nie przespane noce, aby gwałt kontrastu, którego ofiarą padłby podróżny, mógł się dokonać poza jego świadomością, osłoniętą snem? Ludzie drzemią, kiwają bladymi i zmiętymi twarzami niby człowiek uporczywie czemuś zaprzeczający. Od czasu do czasu rozwiera się raptownie jakieś oko, spogląda