jeden zdążył się schować. Skrył się w szopie, na skraju podwórza. Za ścianką postękiwała krowa. Patrzył na podwórko, przez szparę w deskach, jednym okiem. Ta szpara wycinała fragment rzeczywistości. Przy studni na brzozowym klocku siedział niemiecki żołnierz - myśliwy. Maślanomleczny chłopak z Bawarii, jeszcze dzieciak. Miał jasne włosy, nieomal białe i ogorzałą twarz. Okaz nordyka. Takie białe włosy malują dzieciaki w Polsce strachom na wróble. Różowił mu się kark, zdrowy, masarski, wychodził z rozpiętej bluzy, rękawy po robociarsku, zarazem po junacku podwinięte, czapka zsunięta na lewe oko, rozluźniony. Uwagę przykuły jego oczy, może kiedyś szczere, teraz okrutne. Żołnierz metodycznie czyścił wysokie buty