wizytującego miasto i probostwo kanonika wrocławskiej kapituły. Jeśli jednak ksiądz Granciszek jechał, jak wyznał, na wezwanie, by nie powiedzieć dywanik, rabbi miał dopiero nadzieję uzyskać audiencję. Proboszcz nie dawał mu dużych szans. <br>- Wielebny kanonik - mówił - siła ma tam roboty. Mnóstwo spraw, sądów, bez liku posłuchań. Trudne nam bowiem czasy nastały, oj, trudne. <br>- Tak jakby - ściągnęła lejce Dorota Faber - były kiedyś łatwe. <br>- Mówię o trudnych czasach dla Kościoła - zaznaczył ksiądz Granciszek. - I dla prawdziwej wiary. Albowiem pleni, pleni się kąkol herezji. Spotkasz kogo, pozdrowi cię w imię Boże, a nie zgadniesz, czy nie kacerz. Mówiliście coś, rabbi? <br>- Kochaj bliźniego - zamruczał Hiram ben