frywolnej Wioli.<br><br><tit>Czarna plama</><br><br>Tymczasem Wiola i jej mąż nie mieli pojęcia, co się dzieje za ich drzwiami. Zaraz po tym, jak się pobili i pogodzili, zasnęli snem twardym i zdrowym. Artur był zmęczony po nocnym dyżurze, i sfatygowany łóżkowymi karesami, zaś Wiola nadmiarem wypitego alkoholu. Wcześniej oczywiście, kiedy się okładali pięściami, a potem kotłowali pod małżeńską kołdrą, żadne nie pomyślało o wyrzuconym Jacku M. Zupełnie tak, jakby wystawiony za drzwi po prostu przestał istnieć.<br>O swoim istnieniu przypomniał on sam, kiedy cztery godziny później ponownie pojawił się pod drzwiami numer 7. Tym razem jednak już nie był sam, lecz w