drewno przy drewutni, układał polana w naręcza. Miał dzienną normę, dziesięć naręczy, i w domu będzie ciepło. Co jakiś czas spoglądał w stronę domu. Okno od kuchni szkliło się natarte mrozem, a sztywny dym z komina buńczucznie wgryzał się w jasne niebo. Pięknie - pomyślał. Róża wyszła na ścieżkę w tym okropnym szlafroku zarzuconym na ramiona i z gołą głową. <br>- Giovanni, mamy gościa, pozwól na chwilę - uradowana, powiedziała z dziewczęcym uśmiechem, przykładając dłoń do oczu. <br>- Kto przyszedł?<br>- Konstanty. Chodź, zobacz, co przyniósł z sobą.<br>Konstanty przywitał go okrzykiem:<br>- No nareszcie, Janie! Święta za pasem, a ty o drzewku nie pomyślałeś. Gdzie tradycja