chłopaczek nader żwawo, zniknął w kuchni, skąd po chwili przydźwigał tacę z kremami, nugatami, orszadą i pszczelim mleczkiem, rzuciły się niedorostki na słodycze, pochłaniały je wśród dziecięcych posapywań i mlaskań, całkowicie zapomniały o swojej pozie przesyconych, jedynie Tom i Ewa nie ulegli stadnemu porywowi, z tym że u Toma owo opieranie się nie trwało długo, spostrzegłszy, iż nie zwracam na niego uwagi, począł spijać pszczele mleczko, najpierw dorośle, odginając od kubka paluszek serdeczny, a potem już zachłannie, obłapiając kubek całą dłonią; Ewa natomiast wytrwała w pogardzie dla słodyczy, ich brak powetowała sobie łechtaniem wnętrza mojej dłoni, "dzieci, prawdziwe dzieci" - szepnął do mnie