wilgotnej ciemności, łagodnie zwierzęce.<br><page nr=163> Pochyliła się nad meduzą, dotykała jej ostrożnie czubkiem paznokcia, palce miała smukłe, przez ich opaleniznę przebijał sinawy ton, jak po zbyt długiej kąpieli.<br>Wreszcie pozostaliśmy nad meduzą tylko my dwoje, podniosła głowę, przemówiła za szybko, bym zdołał zrozumieć, domyśliła się, jej wargi rozchyliły się w niespiesznym opornym uśmiechu, nagle, zawstydzona czy zniecierpliwiona, zerwała się i pobiegła na wydmy.<br>Po południu Dejan wywołał mnie z pokoju, zapraszając do ogródka na wino.<br>Usiedliśmy przy stole pod figowym drzewem, dłoniaste liście chroniły nas od słońca, o krok dalej z przęseł pergoli zwisały ciężkie, matowe kiście winogron.<br>Dejan nalał wina do