Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
powiedzieć. Wyobrażała sobie, że robota w kopalni jest najgorszym dopustem bożym, jaki może człowieka spotkać. A na razie pociąg szedł na południe, w stronę zagłębia węglowego.
Gdy tak leżała z przymkniętymi oczami, broniąc się przed myślą o kopalni, przypomniały się jej uliczki Grodna, takie swojskie, kamieniczki w żółtawym odcieniu, o osiemnastowiecznych fasadach, kasztany, barokowy kościół farny, schody, po których schodziło się wąwozem nad Niemen obok pałacu Tyzenhausa. Polubiła Grodno od pierwszego wejrzenia, gdy tylko zjechała z Lublina, aby sekretarzować Frankowi. To nie było miasto - to był sam wdzięk. Wybierała się na przechadzkę, omijając najgwarniejszą Dominikańską, zachodziła pod dworek Orzeszkowej, nietknięty od
powiedzieć. Wyobrażała sobie, że robota w kopalni jest najgorszym dopustem bożym, jaki może człowieka spotkać. A na razie pociąg szedł na południe, w stronę zagłębia węglowego.<br>Gdy tak leżała z przymkniętymi oczami, broniąc się przed myślą o kopalni, przypomniały się jej uliczki Grodna, takie swojskie, kamieniczki w żółtawym odcieniu, o osiemnastowiecznych fasadach, kasztany, barokowy kościół farny, schody, po których schodziło się wąwozem nad Niemen obok pałacu Tyzenhausa. Polubiła Grodno od pierwszego wejrzenia, gdy tylko zjechała z Lublina, aby sekretarzować Frankowi. To nie było miasto - to był sam wdzięk. Wybierała się na przechadzkę, omijając najgwarniejszą Dominikańską, zachodziła pod dworek Orzeszkowej, nietknięty od
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego