kiedy kilkanaście par oczu spogląda ci w talerz. Dzieciaki żebrzą bez żenady, to zawodowcy, którzy na pierwszy rzut oka zorientowali się, że mogą liczyć na miękkie serca. Szkoły nie ma, bo <orig>rozwalili</> ją Serbowie, ojciec nie żyje, albo jest na wojnie, matka nie ma pracy, utrzymuje ich Merhamet. Przedwcześnie dojrzałe ośmio-dziesięciolatki, proponujące przyniesienie wódki czy sprowadzenie prostytutek. Za kilka lat oczywiście marzy im się armia i <orig>"rezanie zetnika"</>. Innych perspektyw tu nie ma: to jeszcze nie Sarajewo, gdzie - paradoksalnie - jest względnie bezpiecznie, a ludzie próbują żyć normalnie. Tu o kilkaset metrów są Serbowie, sytuacja może zmienić się z godziny na