Krakowa, mianowicie Tadeusza Sinkę. Był on najmniej szczęśliwym, bo zdawkowym, recenzentem Pamiętnika... Otóż Pimko, zaganiając bohatera do szkoły, myli jego ciotkę z jego książką:<br><q>"Nieboszczka miała swoje wady (wyliczył), lecz miała też zalety (wyliczył), przynoszące korzyść ogółowi, w sumie książka niezła, to jest, chciałem powiedzieć, raczej trójka z plusem - - więc ostatecznie, krótko mówiąc, nieboszczka była dodatnim czynnikiem"</> (F 17). I wreszcie: w leżących na stole papierach Pimko natychmiast rozpoznaje "rozpoczęty brulion". A czegóż to brulion? Przecież Ferdydurke, tych wstępnych stron, które przed chwilą omawiałem... Właśnie te "żywiołowe teksty" Pimko "asymilował belfrem typowym" (F 18).<br>Jego czytanie, "pobłażliwe" spojrzenie i protekcjonalne "siedzenie