stołu. Żachnął się, chciał, oczywiście, odmówić, bo niby z jakiej racji miałby się tu wpraszać na obiad, co ona sobie myśli - że on nie ma co jeść?! - A może już po nim widać, że sam jak palec, że nie ma mu kto ugotować takich pyz na niedzielny obiad? Już chciał ostro odpowiedzieć, że litości nie potrzebuje, otworzył nawet usta, ale ona znów się uśmiechnęła tak gościnnie, serdecznie, no i zapach pyz, ciepły, apetyczny, domowy połaskotał go w nos - i już po chwili pan Jankowiak znalazł się za stołem, ładnie nakrytym, z kwiatkami w wazoniku, a jakże, a pani Gabrysia z pomocą