do olbrzymich rozmiarów. Potem pojawiły się smukłe, eleganckie kształty, coraz bardziej przypominające smoka. Rozwijały się skrzydła, mięśnie układały na swoich miejscach, wyrastało futro. Wreszcie pojawił się przede mną Pożeracz Chmur w nowej (starej?) postaci, ukończony do ostatniego włosa. Długą chwilę czekałem, aż się poruszy. Otworzył oczy, powiódł dookoła wzrokiem, nieco oszołomiony. Potrząsnął głową, wstał i przeciągnął się.<br>"No i po bólu" - stwierdził, zadowolony, wyłażąc z głębokiej dziury i wytrząsając grudki ziemi z futra.<br>Odetchnąłem i z rozmachem siadłem w trawę.<br>"Więc to boli?" - spytałem.<br>"Tylko wtedy, gdy coś pomylisz" - Pożeracz Chmur węszył w powietrzu i nastawiał uszy, lekko roztargniony. - "Jestem głodny