Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Bepom" nie przysparzał ojcu dochodu. Matka notowała skrupulatnie wszystkie wydatki i wprowadzała coraz to dalej idące oszczędności. Wpadła nawet w pewien hazard, w sklepach targowała się o każdą kopiejkę, wymawiała ojcu rozrzutność, wydzielała Aniucie masło, herbatę... Wreszcie postanowiła wziąć lokatora i podnajęła mój pokój. Odtąd sypiałem w gabinecie ojca na otomanie.

Lokator - młody i elegancki sędzia Grabar - był bardzo niekłopotliwy, gdyż cały dzień spędzał poza domem. Jego wymagania ograniczały się do butelki piwa, którą Aniuta stawiała mu co wieczór na nocnym stoliku.

Pewnego dnia, późną jesienią zjawiła się wreszcie Polina.

- Wiem, wiem - wołała wchodząc do pokoju - jestem wstrętna niewdzięcznica! Jestem prosię
Bepom" nie przysparzał ojcu dochodu. Matka notowała skrupulatnie wszystkie wydatki i wprowadzała coraz to dalej idące oszczędności. Wpadła nawet w pewien hazard, w sklepach targowała się o każdą kopiejkę, wymawiała ojcu rozrzutność, wydzielała Aniucie masło, herbatę... Wreszcie postanowiła wziąć lokatora i podnajęła mój pokój. Odtąd sypiałem w gabinecie ojca na otomanie.<br><br>Lokator - młody i elegancki sędzia Grabar - był bardzo niekłopotliwy, gdyż cały dzień spędzał poza domem. Jego wymagania ograniczały się do butelki piwa, którą Aniuta stawiała mu co wieczór na nocnym stoliku.<br><br>Pewnego dnia, późną jesienią zjawiła się wreszcie Polina.<br><br>- Wiem, wiem - wołała wchodząc do pokoju - jestem wstrętna niewdzięcznica! Jestem prosię
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego