coś jednak musiało być: coś co dzielnie, niemal cudem, Jana Zumbacha chroniło, iż nie imały się go ani pociski wroga, ani inne złe przypadłości wojny.<br><br><tit>Losy się ważą</><br><br>Angielski wrzesień 1940 roku był wciąż dziwnie pogodny i gorący. Niebo pełne lazurowej szczodrobliwości. Dnie wschodziły jakby uśmiechnięte i taki był dzień owej decydującej niedzieli, 15 września: gdy świt rozwiał nocne mgły, pojawiły się na niebie lekkie, niskie chmurki, płynące przez cały dzień jak białe łąbędzie, i od ich blasku słońce świeciło na Anglię jeszcze jaśniej niż w inne dni. Jakiś dzień łaskawy i rozmarzony, aż trudno było uwierzyć, że na tak bukolicznym