z zimna i bały się bata, przyjmowały ulegle nową osobowość. Instynkt nakazywał im ćwiczyć pamięć nowych imion, znaków i adresów. Miały osobliwy spryt, który pozwalał zapomnieć o trwodze istnienia.<br>- Jak się nazywasz? - pytała siostra Weronika.<br>- Januszek - odpowiadał czarny, kędzierzawy chłopczyk z uśmiechem starego hurtownika skór cielęcych.<br><page nr=53> <br>- A nazwisko? <br>- Wiśniewski.<br>- Powiedz paciorek.<br>Chłopczyk mówił paciorek, pobożnie składając rączki. W oczach miał skruchę, uległość i zbrodnię, która czyhała na jego pomyłkę.<br>Ale starsze dzieci dźwigały wielkie ciężary. Siedmioletni Arturek, chłopiec o dobrym wyglądzie, ale niedobrym spojrzeniu, zdradzającym utajony głęboko sentyment wyklętej rasy, odrzucał nową osobowość.<br>- Jak ci na imię? - pytała siostra Weronika. - Artur