Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
pożyczki. Miałam go gdzieś.
Skończył się sierpień i wszystkich jakby wymiotło, miasto prawie puste. Poobijałam się jeszcze parę dni i zwiałam. Wygrzebałam orzeszki, co do grosza, nic nie przepadło, papiery spod klombu wydłubałam i wsiadłam w pociąg do Szczecina. Znowu miałam tylko siatkę z rzeczami. Wszystko zostawiłam. Nie mogłam się pakować, żeby mnie nie nakryli. Najcenniejsze drobiazgi zabrałam i ciuchy dobre. Kiecki zostały. W dżinsach byłam i w kurtce, wiedziałam, że nie zmarznę, a tyle kasy to jeszcze nigdy nie miałam. Pilnowałam tylko, żeby mnie nikt nie obrobił.
Do Szczecina nie dojechałam, bałam się. Wysiadłam w jakiejś dziurze i do zimy
pożyczki. Miałam go gdzieś.<br>Skończył się sierpień i wszystkich jakby wymiotło, miasto prawie puste. Poobijałam się jeszcze parę dni i zwiałam. Wygrzebałam orzeszki, co do grosza, nic nie przepadło, papiery spod klombu wydłubałam i wsiadłam w pociąg do Szczecina. Znowu miałam tylko siatkę z rzeczami. Wszystko zostawiłam. Nie mogłam się pakować, &lt;page nr=217&gt; żeby mnie nie nakryli. Najcenniejsze drobiazgi zabrałam i ciuchy dobre. Kiecki zostały. W dżinsach byłam i w kurtce, wiedziałam, że nie zmarznę, a tyle kasy to jeszcze nigdy nie miałam. Pilnowałam tylko, żeby mnie nikt nie obrobił.<br>Do Szczecina nie dojechałam, bałam się. Wysiadłam w jakiejś dziurze i do zimy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego