mieszaninę żywicy i benzynowych spalin. Ci od ciągników wejdą w powiewie olejów, smaru i przegrzanego, spracowanego metalu. Zapach potu połączy te sprzeczne aury. Ale to dopiero jutro. Teraz w ciepłym powietrzu drżą odrobiny wody kolońskiej jak wspomnienie męczących sobotnio-niedzielnych zabaw.<br>Janek zajmuje swoje stare żelazne łóżko koło pieca. Drzemiąc, paląc <orig>populasa</>, słuchając rozmów i odgłosów telewizora zza ściany, w końcu śpiąc dotrwa do rana. Gdy czarne okna <orig>pogranatowieją</>, gdy światło świtu wydobędzie ich przejrzystość i brud, mężczyźni wstaną, budząc jeden drugiego, mrucząc przekleństwa, które wypowiadali ich ojcowie. Zimne jedzenie, a potem marsz jak zwykle w góry, pomiędzy ostatnie tumany nocy