podali sobie ręce. - Widzę, że twarzyczka w porządku... Nieźle ci wpieprzyli, widziałem cię zaraz po tym.<br>- E, nic wielkiego. Goi się jak na psie... Coś się stało?<br>- Coś się stanie! - Rubin zaśmiał się diabolicznie. - Ale spokojnie, jeszcze nie teraz - nagle spoważniał.<br>- Co nie teraz? Mów jaśniej!<br>Rubin sięgnął powoli po papierosa. Widząc przeczący gest Zygmunta, schował paczkę do kieszeni i zaciągnął się głęboko dymem. Wydawało się, że czekał na odpowiednią chwilę, szukał słów i nastroju.<br>- Pamiętasz - wbił wzrok w przybrudzone piaskiem zamszaki - zawsze, gdy godzinami włóczyliśmy się po mieście, miało się uczucie, że coś przecieka przez palce. Że ten czas, ci