Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 43
Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 1993
Rok powstania: 1994
w dom, Bóg w dom - odpowiedziałem.
No i Szlachcic przyjechał tu z Klasą, sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego, który jako miejscowy partyjny musiał mu towarzyszyć w charakterze adiutanta.
Stały 3 czy 4 limuzyny, ochrona, on przyszedł do mnie na górę i rozpromienił się, zobaczywszy na ścianie pistolet - rzeczywiście mam wiatrówkowy pistolet, fałszywą parabelkę.
Potem chwalił serowiec mojej teściowej, popijał wino, bardzo mu wszystko smakowało, a tymczasem Błoński krążył po okolicy polami, żeby się zorientować, co się dzieje.
Niczego nie podpatrzył, więc potem wypytywał, po co Szlachcic przyjechał.
Cholera go wie - mówię na to, przyjechał i rozmawialiśmy o niebieskich migdałach.
Koło wpół do dwunastej
w dom, Bóg w dom - odpowiedziałem.<br>No i Szlachcic przyjechał tu z Klasą, sekretarzem Komitetu Wojewódzkiego, który jako miejscowy partyjny musiał mu towarzyszyć w charakterze adiutanta.<br>Stały 3 czy 4 limuzyny, ochrona, on przyszedł do mnie na górę i rozpromienił się, zobaczywszy na ścianie pistolet - rzeczywiście mam wiatrówkowy pistolet, fałszywą parabelkę.<br>Potem chwalił serowiec mojej teściowej, popijał wino, bardzo mu wszystko smakowało, a tymczasem Błoński krążył po okolicy polami, żeby się zorientować, co się dzieje.<br>Niczego nie podpatrzył, więc potem wypytywał, po co Szlachcic przyjechał.<br>Cholera go wie - mówię na to, przyjechał i rozmawialiśmy o niebieskich migdałach.<br>Koło wpół do dwunastej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego