Prawda? Nie martw się, Zosieńko. Razem nie zginiemy...<br>Konie parskały. Step spał. I tak wędrowali w głąb nocy.<br><br>2<br>Śpiew przyniósł Jaśce ulgę. Ładny miała głos i lubiła śpiewać. Wierzyła w modlitwę, w jej pokrzepiającą moc. Kiedy pieśń ucichła w stepie, Jaśka poczuła, że oddycha lżej i nie tak czarno patrzy w przyszłość. Przecież coś z ich próśb zostanie wysłuchane, jakaś mała cząstka się ziści, okruch choćby. Taka gromada pozbawionych domu ludzi wędrowała w nieznane, w głuchą noc. Byli tu przede wszystkim jej chłopcy, Jurek i Mariuszek, okryła ich kocem, zasnęli na furmance. Tacy do siebie niepodobni, starszy to był wykapany