synek postanowił zwiedzić okolicę wokół domu. Wykorzystał to, że brama wjazdowa była przez chwilę otwarta, i biegiem ruszył z ogrodu na ulicę. Był za daleko, żebym zdążył go dogonić przed nadjeżdżającym z rykiem motocyklem, krzyczałem więc z całych sił, żeby się zatrzymał, a on, nic sobie z tego nie robiąc, pędził przed siebie. Biegiem wypadł z bramy na jezdnię i tylko cudem nie wpadł pod rozpędzony motor. Kiedy go dopadłem, w pierwszej chwili dałem mu dwa potężne klapsy za to, że mnie nie posłuchał. W gruncie rzeczy mogłem tego nie robić, bo dziecko było wystarczająco przerażone tym, co się stało, ale