znikał.<br>A gdy biła jedenasta,<br>Jeż opuścił mury miasta.<br><br>Minął sady i ogrody,<br>Przebiegł szybko gaik młody,<br>Aż wydarłszy się zawiei<br>Jeż stalowy dopadł kniei.<br>Tu odetchnął. Leśne zmory<br>W dziuplach jadły muchomory,<br>W opuszczonym jarze strzygi<br>Odprawiały na wyścigi<br>Swoje pląsy i podrygi,<br>Wiedźmy spały w gniazdach wronich,<br>Sowy piały, a koło nich,<br>Wyskoczywszy na wierzchołek,<br>Na piszczałce grał Dusiołek.<br><br>Jeż przez chwilę odpoczywał,<br>Coś wspominał, coś przeżywał,<br>Lecz niebawem ruszył dalej,<br>Budząc wiedźmy chrzęstem stali.<br><br>Brzask od wschodu jaśniał złudnie,<br>A Jeż zdążał na południe,<br>Stanął właśnie na polanie,<br>Gdy znienacka, niespodzianie<br>Ujrzał tam, gdzie rzednie knieja,<br>Czarodzieja Babuleja