mówią dobitnie i głośno, w żadnym słowie nie wahają się, a już na pewno nie przemykają na palcach. Dać więc odpór podejrzeniom, że ktoś obcy jest w domu albo że oni wszyscy tam umierają na jeden symultaniczny zawał serca i czołgają się w tę stronę, pełzną, próbując złapać oddech, z pianą na ustach, wytrzeszczem oczu, jedną ręką pomagają sobie, drugą unoszą w moją stronę, w kierunku mojego pokoju, bo właśnie ode mnie oczekują pomocy. <br>Wstaję i podchodzę do drzwi, które są otwarte. Nie lubię całkiem zamkniętych drzwi, więc podchodzę, wyciągam rękę, chwytam za klamkę. Już mam ją ująć, pochwycić, pociągnąć ku