razy mówię, damy go uśpić, ale Beatka nie, jeszcze się na mnie boczy. I znów stówa pójdzie na weterynarza. Niech pan sobie siedzi, obudzę ją.<br>Po chwili dobiegły mnie głosy przytłumione, lecz jakże dramatyczne; na kuchence ugotowała się woda, więc ją wyłączyłem i zrobiłem sobie herbaty; nim jeszcze zacząłem ją pić, zjawiła się Baata w jakiejś nowej sukience i powiedziała:<br>- Pójdziesz ze mną do weterynarza?<br>- Ale wpierw się muszę umyć.<br>- No to się pośpiesz.<br><br>Nieśliśmy Fitzgeralda w torbie, trzymając po jednym uchu (tzn. ucha od torby; ja jedno, Baata drugie, a Fitzgerald w środku; właściwie był bardzo lekki, ale ja nie