Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Doktor Twardowski
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1978
na dumnej szyi i lekkie proste ramiona.
Ach, ileż to męskich karków, torsów i bioder naobejmowały się niegdyś te ramiona i oplecione różańcem dłonie!
Rozpoznaję, przypominam sobie: słynna pani S.
Z karetki wyskakuje młody brodaty lekarz, sanitariusze.
Prowadzi ich dozorca.
Młoda znów wybucha głośnym płaczem, zwisa na rękach facetów w pidżamach, ciągle jeszcze zapuchniętych od pijackiego snu.
Zostajemy sami - starsza pani w czerni i ja. Bardzo starzy oboje.
Oboje w pogrzebowej barwie.
Składam skrmny, wielce pokorny ukłon.
Odpowiada mi spojrzenie dość pogardliwe.
- Proszę o wybaczenie - proszę. - Ale czy wolno spytać, jaki rodzaj nieszczęścia wtargnął do tego domu? Dlaczego ta młoda, urocza
na dumnej szyi i lekkie proste ramiona.<br>Ach, ileż to męskich karków, torsów i bioder naobejmowały się niegdyś te ramiona i oplecione różańcem dłonie!<br>Rozpoznaję, przypominam sobie: słynna pani S.<br>Z karetki wyskakuje młody brodaty lekarz, sanitariusze.<br>Prowadzi ich dozorca.<br>Młoda znów wybucha głośnym płaczem, zwisa na rękach facetów w pidżamach, ciągle jeszcze zapuchniętych od pijackiego snu.<br>Zostajemy sami - starsza pani w czerni i ja. Bardzo starzy oboje.<br>Oboje w pogrzebowej barwie.<br>Składam skrmny, wielce pokorny ukłon.<br>Odpowiada mi spojrzenie dość pogardliwe.<br>- Proszę o wybaczenie - proszę. - Ale czy wolno spytać, jaki rodzaj nieszczęścia wtargnął do tego domu? Dlaczego ta młoda, urocza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego