Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 6
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
w temperaturze 180Ą ciasto ani trochę nie zmieniło swojej postaci, jeśli nie liczyć okrągłego wklęśnięcia na całej swojej lepkoszarej połaci. Na razie trochę padło - pomyślałam - za chwilę na pewno się podniesie, i podkręciłam gaz do dwustu stopni. Po godzinie wydało mi się, że widzę delikatne smugi dymu wydobywającego się z piecyka, więc zgasiłam cały ten interes i poszłam spać.
Następnego dnia po południu niespodziewanie odwiedził mnie znajomy Znany Podróżnik wraz z własną żoną i dorastającą córką. Jedyne, czym mogłam ich poczęstować, to był zastygnięty, szary beton z rodzynkami, który wciąż tkwił w piecyku. Nie dał się kroić. Podgrzałam go trochę i
w temperaturze 180Ą ciasto ani trochę nie zmieniło swojej postaci, jeśli nie liczyć okrągłego wklęśnięcia na całej swojej &lt;orig&gt;lepkoszarej&lt;/&gt; połaci. Na razie trochę padło - pomyślałam - za chwilę na pewno się podniesie, i podkręciłam gaz do dwustu stopni. Po godzinie wydało mi się, że widzę delikatne smugi dymu wydobywającego się z piecyka, więc zgasiłam cały ten interes i poszłam spać. <br>Następnego dnia po południu niespodziewanie odwiedził mnie znajomy Znany Podróżnik wraz z własną żoną i dorastającą córką. Jedyne, czym mogłam ich poczęstować, to był &lt;orig&gt;zastygnięty&lt;/&gt;, szary beton z rodzynkami, który wciąż tkwił w piecyku. Nie dał się kroić. Podgrzałam go trochę i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego